LITANIA DO MATKI SŁOWA BOŻEGO - KOMENTARZ DO WEZWAŃ
Przynaglająca
Wypełnienie się Bożych obietnic przynaglająca,
- Matko Słowa, módl się za nami!
Rozważania nad związkiem Najświętszej Maryi Panny ze słowem Bożym odkrywają przed nami wciąż nowe aspekty, zawarte zarówno w Piśmie Świętym, jak i w niezwykle bogatej historii Kościoła. Wiele z wezwań, zawartych w naszej litanii, jest dobrze zrozumiałych dla czytelnika, bo współbrzmią one z wezwaniami z innych litanii czy nabożeństw do Matki Bożej. Są jednak i inne, które do tej pory nie zyskały zbyt wielkiej popularności, albo nawet zostały stworzone „od zera”. W tym rozdziale rozważań nad wezwaniem „Matka Słowa” chcemy zwrócić uwagę na takie właśnie wezwanie. Brzmi ono: „Wypełnienie się Bożych obietnic przynaglająca”. Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na oczywisty fakt, że Maryja jest świadoma istnienia tychże obietnic. W przytoczonym przez ewangelistę Łukasza hymnie uwielbienia, który wyśpiewuje Ona w domu św. Elżbiety, czytamy: „Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje - jak przyobiecał naszym ojcom - na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki” (Łk 1,54-55). Te obietnice mogły zostać zrealizowane właśnie dzięki Maryi, a konkretnie dzięki temu, że w momencie zwiastowania przyjęła wolę Bożą, odpowiedziała Bogu „TAK”, przez co mógł narodzić się Mesjasz. Maryja nie podkreśla swojej roli w sposób bezpośredni, ale uwielbia Boga za możliwość uczestniczenia w tym wielkim dziele zbawienia: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy, gdyż wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej” (Łk 1,46-47).
Nie ma zatem wątpliwości, że Najświętsza Maryja Panna uczestniczyła w realizacji Bożych obietnic. Pozostaje jednak pytanie – czy je „przynaglała”? Czy aktywnie wpływała na możliwą zmianę chwili ich realizacji. Jest przynajmniej jeden taki moment, o którym można powiedzieć, że Najświętsza Maryja Panna weszła w historię zbawienia, nie tylko pasywnym posłuszeństwem woli Bożej, ale w sposób bardziej aktywny. Chodzi o sytuację, która miała miejsce na weselu w Kanie Galilejskiej (zob. J 2,1-11). Jak wiemy, zabrakło tam wina. Rozwiązanie tego problemu nie było obowiązkiem ani Jezusa, ani Maryi. Oni przecież byli tylko gośćmi. Jednakże to właśnie Maryja zaczyna szukać sposobu wyjścia z kłopotliwej dla nowożeńców sytuacji. Zwraca się Ona do Jezusa: „Nie mają już wina” (J 2,3). Te słowa brzmią jak zwykła obserwacja, jak stwierdzenie faktu. A przecież czujemy w ich głębi prośbę: „Zrób coś z tym! Pomóż!”. Pierwsza reakcja Pana Jezusa zdradza pewną niechęć do okazania pomocy. Nie chce On wejść w rolę odpowiedzialnego za sukces wesela i odpowiada: „Czy to jest moja, albo Twoja sprawa, Niewiasto?” (J 2,4). A zaraz potem wyjaśnia motywację swojego postępowania: „Nie przyszła jeszcze godzina moja” (J 2,4; wg Wulgaty).
Co oznaczają te tajemnicze słowa? O jaką „godzinę” tu chodzi? Niektórzy twierdzą, że kwestia jest dosyć banalna. Otóż, prawdopodobnie istniała tradycja, według której każdy zaproszony na wesele przynosił ze sobą wino, jako prezent dla nowożeńców. Wręczanie tego podarku miało odbywać się według wcześniej ustalonego harmonogramu. Jeżeli, załóżmy, Panu Jezusowi wyznaczono godzinę 21.00, a Jego Matka zwróciła się do Niego z prośbą o 19.30, to rzeczywiście nie nadeszła jeszcze Jego „godzina”. Ta hipoteza mogłaby być prawdziwa, jeśli by nie fakt, że pojęcie „godziny” w Ewangelii św. Jana ma szersze znaczenie, niż w pozostałych Ewangeliach.
Co zatem oznacza „godzina” w Ewangeliach synoptycznych? Słowo to oznacza tam moment męki i śmierci Pana Jezusa. W Ogrodzie Oliwnym Jezus „modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina” (Mk 14,35). Św. Jan, z jednej strony, również mówi o „godzinie” w kontekście męki i śmierci. Opis Ostatniej Wieczerzy zaczyna się u niego od słów zapowiadających mękę i śmierć: „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca…” (J 13,1). Jednakże z drugiej strony już swoją mesjańską działalność określa mianem „godziny” – jest to Jego „godzina”, czas obecności Mesjasza. Mówi On o tym na przykład w spotkaniu z Samarytanką: „Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie” (J 4,23).
A zatem można powiedzieć, że u św. Jana „godzina” męki, śmierci i zmartwychwstania zaczyna się nie w Wieczerniku, ale dużo wcześniej. Kiedy ma to miejsce? Otóż właśnie w Kanie Galilejskiej. Jezus przyszedł na wesele jako zwykły człowiek, a wyszedł z niego już jako obiecany narodowi wybranemu Mesjasz. Wszystko zaś dlatego, że dokonał pierwszego cudu, przez co „objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11).
Jednakże cud ten dokonał się dzięki swego rodzaju naciskowi ze strony Najświętszej Maryi Panny. Ona nie reaguje na pozorną odmowę swojego Syna, zawartą w słowach: „Czy to jest moja, albo Twoja sprawa, Niewiasto?” (J 2,4), lecz po prostu wydaje polecenie sługom: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Jezus skłania się ku prośbie swojej Matki i dokonuje cudu, pokazującego Jego mesjańską godność. W ten sposób Maryja wpłynęła na wypełnienie się Bożych obietnic, można powiedzieć, że „przynagliła” ich wypełnienie się. Pozostaje pytanie, czy uczyniła to świadomie? Nie wiemy do końca, czy była w pełni świadoma, jaki bieg wydarzeń rozwiąże ten cud, to znaczy, czy wiedziała, że właśnie w tym momencie zaczyna się droga Jej Syna na krzyż.
Ciekawy natomiast jest fakt, że św. Jan wspomina Maryję w swojej Ewangelii tylko dwa razy: w Kanie Galilejskiej (rozdział 2) i pod krzyżem (rozdział 19) – czyli na początku i na końcu mesjańskiej drogi Jezusa. Maryja zatem rozpoczyna tę drogę wraz ze swoim Synem i kończy ją. Jednakże jest to „koniec u stóp nowego początku”, bo pod krzyżem staje się Ona „Matką wszystkich wierzących”. I jeżeli przyjrzymy się współczesnej panoramie religijnej Kościoła Katolickiego, to nie może nie dziwić fakt, że najpopularniejszymi sanktuariami są właśnie sanktuaria maryjne. Guadalupe, Fatima, Lourdes, Częstochowa, Aparecida, Medjugorie – to tam zbierają się corocznie miliony ludzi i to właśnie tam w milionach serc ludzkich na nowo rodzi się cud wiary. To tam ludzie słyszą polecenie Maryi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”, to polecenie, które ukierunkowuje nas na spełnienie woli Bożej, objawionej w Jezusie Chrystusie, a więc na wypełnienie się Bożych obietnic również i w naszym życiu.
Dariusz Pielak SVD